We wczorajszym dniu pisaliśmy o problemach z przełączaniem z segmentu 3G do sieci LTE w grupie podmiotów Networks! w opolskim mieście Korfantów, zaś przedwczoraj wspominaliśmy o braku optymalizacji i marnej obszarowej wydajności nowych stacji T-Mobile w Jeleniej Górze. We wcześniejszych przekazach wiele razy zaznaczaliśmy, iż w grupie Networks!, a nade wszystko w Orange – występują problemy z przełączaniem z sieci 3G do LTE w drodze. W bardzo dużej ilości, czego dowodzą częste publikacje logów z przejechanych przez nas tras jest tak, że terminal z kartą SIM w sieci Orange mija własną stacją, a nierzadko kilka z rzędu, gdzie zaimplementowano LTE i się do tego segmentu nie loguje, podczas gdy terminal w sieci T-Mobile realizuje wspomniane przełączenia w miarę płynnie, w tym operator w ostatnim czasie skorygował wiele błędów w konfiguracji. Orange, wydaje się nie widzieć problemów. Identyczna sytuacja pozostaje w całym Krakowie, który odwiedziliśmy ponownie w ostatnich dniach i sytuacja mimo naszego wcześniejszego monitu pozostała od wakacji 2017 r. bez zmian. Staramy się na bieżąco przekazywać to, co zauważamy, z poziomem Zarządu operatora i Networks! włącznie, ale nie zmienia się nic, co raz za razem pokazujemy. W kręgu osób, dyskutujących o kwestiach technicznych, na wielu portalach można przeczytać, że być może polski zarząd dba o finanse na odpowiednim poziomie, a skoro są, to pozostałe tematy wydają się nie mieć znaczenia. W tym nie ma znaczenia to, że operator implementuje LTE do swoich stacji, ponosi koszty, a stacje nie pracują na należytym poziomie jakościowym i parametryzacyjnym, więc korzysta na tym T-Mobile. Podobnie rzecz się ma z pokrętnym tłumaczeniem braku możliwości rozbudowy sieci w segmencie stacjonarnym, gdzie dociągnięcie kilkudziesięciu metrów trasy może skutkować podpięciem do sieci całego osiedla lub dużego podmiotu, więc może dać dodatkowe przychody. Wydaje się, że również podobnie nie raz układa się współpraca na linii operator – pełnomocnik dużego podmiotu, gdzie wychodząc z pozycji monopolisty i historycznych przyzwyczajeń Orange nie ma woli zachować się należycie w zakresie kultury korporacyjnej, zaś w sytuacji, kiedy sprawa może wyjść na jaw – operator niespecjalnie dba o wizerunek, wychodząc z założenia, że lepiej iść na udry z kimś, kto wskazuje na problem, aniżeli go rozwiązać. Ponieważ organy, odpowiedzialne za regulacje rynku oraz ochronę konkurencji również solidnością nie grzeszą – tego typu zachowania są akceptowane, zaś być może francuskiemu właścicielowi tłumaczy się utratę przychodów z segmentu stacjonarnego, a nawet po części mobilnego szablonowym tłumaczeniem, że … „w tym kraju się nie da, bo … dogadać się ciężko, bo biurokracja, bo przepisy niespójne, bo ludzie protestują, itp.”. W razie czego, doraźnie zaoszczędzić można przecież na programie grupowych odejść szeregowych pracowników, choć to przecież oni głównie pracują na przychody, zaś segment zarządzający ma się dobrze, choć być może tu warto poszukać spadku jakości działania podmiotu ? Być może … wszak trudno z góry zakładać złą wolę, ponieważ to, co się dzieje i jak się dzieje może wynika z szeregu innych rzeczy, w tym z elementów organizacyjnych, nieumiejętności współpracy, czy umiejętności racjonalnego postępowania w sytuacjach kryzysowych, gdzie zamiast generowania napięć – warto spojrzeć na przyczyny i przyznać się do błędów. A właścicielowi … cóż … centrali Orange zawsze można podać przyczyny, jak wyżej. Wracając do jakości pracy stacji Orange, problemów z przełączaniem pomiędzy segmentem 3G i LTE, niemal notorycznych problemów z brakiem sąsiedztw między komórkami na stacjach, czy wiele razy rażącymi interferencjami w segmencie 2G przez niechęć przysiądnięcia nad tematem – raz jeszcze apelujemy o solidność w tej materii, przy okazji zaznaczając, iż wedle naszej wiedzy, pozyskanej od potencjalnych klientów, czy współpracowników operatora, którzy napotykali na systemowy „mur niechciejstwa, bo nie” – operator ma naprawdę spory zapas w segmencie usług stacjonarnych – tylko nie ma woli pójść o krok dalej od wypracowanego przez lata szablonowego postępowania, monopolistycznych przyzwyczajeń, biurokracji i furtki, w postaci tego, że globalnemu właścicielowi zawsze można podać na tacy przysłowiowy „tysiąc pokrętnych tłumaczeń”, choć szkopuł w tym, że widzący codzienność niekoniecznie muszą się z tym zgodzić. Jako pierwszy wrzucamy na szalę temat zapewnienia realnych usług dostępu do internetu mieszkańcom powiatu kamiennogórskiego ( woj. dolnośląskie ) – Uniemyśl i Okrzeszyn, gdzie najpierw zapadła decyzja o likwidacji słupów, a potem operator stwierdził, że jednak słupy trzeba byłoby odnowić, bo inaczej się nie da, więc zakręcił przysłowiowym „błędnym kołem”, wskazując na własną nieudolność w działaniu strategicznym. Takiego działania, pozbawionego rozsądku potencjalni klienci jednak kompletnie nie rozumieją. Oczywiście, to klienci indywidualni, a znamy przykłady dużych rozwiązań, gdzie zachowanie Orange potoczyło się i nadal toczy wedle podobnych reguł
źródło: informacja własna