Co rząd zaczyna wyprawiać z naszymi danymi osobowymi?

Jak informuje Rzeczpospolita „Rachmistrz nie przyjdzie, tylko zadzwoni. Rząd w ostatniej chwili zmienia zasady narodowego spisu powszechnego. Chce dostać od telekomów dane abonentów. Do 26 lutego 2021 r. firmy telekomunikacyjne mają dostarczyć prezesowi Głównego Urzędu Statystycznego wszelkie dane dotyczące abonentów: imię i nazwisko, PESEL, NIP (jeśli osoba ta prowadzi działalność gospodarczą), adres zamieszkania, numer abonencki oraz identyfikator TERYT (terytorialny) – zakłada rządowa nowelizacja ustawy o narodowym spisie powszechnym 2021, która trafiła do Sejmu. Minimalizacja ryzyka – Pozyskane w ten sposób numery telefonów Polaków wraz z adresami mają zostać wykorzystane do przeprowadzenia przez rachmistrzów spisowych wywiadów telefonicznych. Z uzasadnienia do ustawy wynika, że głównym powodem są oszczędności.” Zważywszy, że nasze dane powinny być chronione w sposób szczególny, a już nade wszystko takie, jak PESEL, czy adres zamieszkania – okazuje się, że rządzący od jakiegoś czasu, stosując argument w postaci pandemii – zaczynają żonglować danymi obywateli na przeróżne sposoby. Obywatel zaś nie ma tak naprawdę wiedzy, jak jego dane są realnie przetwarzane, w jakim zakresie i kto ma do nich dostęp? Zaczęło się od wyborów prezydenckich i przekazania danych Poczcie Polskiej, co do wiarygodności działania której od lat jest coraz więcej zastrzeżeń. Gdzie przesyłki giną, awiza są dostarczane gdzie popadnie lub wcale, a przesyłki bywają znajdowane na śmietnikach. Kolejnym przykładem jest śledzenie abonentów, o którym we wczorajszym dniu pisał Onet. Dziś zaś wychodzi kolejna, podobna sprawa – związana ze spisem powszechnym. Warto zwrócić uwagę, że samej czynności spisowej nie realizują pracownicy urzędów statystycznych, ale ludzie z tzw. „łapanki”, głównie studenci, chcący sobie dorobić. Pozostaje więc pytanie, czy przekazywanie takich danych jak PESEL, adres zamieszkania, a nawet… numer abonencki klienta (po co taki numer do spisu?) ma prawne uzasadnienie, a co najbardziej istotne, czy nie jest to okazja do tego, aby kolejny raz pojawiły się nierzadkie przypadki korzystania na przykład z umów telekomunikacyjnych czy usług bankowych w naszym imieniu przez oszustów, których przy tak masowym dostępie do naszych danych nie da się wykluczyć? Na kanwie obowiązującej ustawy o ochronie danych osobowych, w tym zapisów unijnych, z tym związanych – wydaje się, że stroną, która ma chronić dane coraz bardziej pozostaje obywatel, zaś stroną, która coraz bardziej temat bagatelizuje i tak naprawdę obywateli w tym zakresie ma gdzieś jest polski rząd. Reasumując, jeśli dojdzie do tak kuriozalnej sytuacji, przy rosnącej fali telefonicznego naciągactwa przez oszustów – podawanie danych, potrzebnych do przeprowadzenia spisu powszechnego może być sposobem poinformowania potencjalnego oszusta o naszej pracy, naszych zasobach, etc. Pozostaje więc być czujnym. Skoro zaś tak – warto zadać pytanie, czy telefoniczna forma przeprowadzenia spisu powszechnego, tak frywolne szafowanie naszymi danymi oraz finalnie podawanie istotnych danych o naszym gospodarstwie i naszym życiu tak naprawdę nie wiadomo komu – ma sens i w ogóle powinno mieć miejsce? Owszem, teoretycznie można założyć wszystko, ale coraz więcej wskazuje na to, że wśród rządzących decyzje zaczynają być podejmowane w sposób zupełnie nieodpowiedzialny, bez przewidywania skutków poszczególnych działań, bez szacunku do obywateli, ich prywatności oraz ich danych, które można wykorzystać nieuczciwie na przysłowiowy „tysiąc” sposobów. Mamy więc nadzieję, że jednak ktoś się przebudzi i do telefonicznego wywiadu oraz pozyskania naszych danych przez kolejną grupę przypadkowych – jak się okazuje osób – jednak nie dojdzie. Zważywszy zaś skalę potencjalnej telefonicznej przestępczości przy tej okazji – trudno nakazać obowiązek wzięcia udziału w tak zadziwiająco nieodpowiedzialnie zorganizowanym spisie powszechnym. Na koniec warto przystanąć nad słabnącą wiarygodnością polskich telekomów. Tylko dlatego, że wymusza się na nich działania godzące w ich wizerunek. Wszystko za przyczyną swoistej nieudolności w sposobie zarządzania kryzysem ze strony przedstawicieli polskiego Państwa

źródło: Rzeczpospolita / informacja własna