Czy Orange jeszcze realnie funkcjonuje na rynku łączy stacjonarnych?

Nie tak dawno pisaliśmy o jakości realizacji przez Orange inwestycji światłowodowych w dzielnicy Cieplice w Jeleniej Górze, gdzie w odróżnieniu od konkurentów inwestycja została przeprowadzona po najmniejszej linii oporu, sposobem napowietrznym. Przy wichurach, które spotykamy w ostatnim czasie – jakość takiej realizacji, w tym jakość świadczonych na rzecz klientów usług można przewidzieć. Obecnie otrzymaliśmy informację od klienta Orange, który nie ma możliwości skorzystania z usług neostrady + VoIP od… 1 listopada! Nadmieńmy, mieszka w mieście, gdzie infrastruktura jest dobrze rozwinięta. Stara się monitować w temacie do operatora różnymi kanałami co jakiś czas, ponieważ operator sam z siebie – wedle relacji – próby wyjaśnienia tematu i rozwiązania problemu nie podejmuje. Jak dodaje klient Orange – wczoraj otrzymał via chat kolejną informację. Otóż prace diagnostyczne i rozwiązanie problemu mogą przedłużyć się do końca listopada. Operator twierdzi, że winę za stan rzeczy ponoszą wichury. Problem w tym, że w swoim sąsiedztwie od początku zgłoszenia awarii nie widział nikogo, podobnie nikogo nie widzieli sąsiedzi, przez których działkę przebiega kawałek telekomunikacyjnego przyłącza. W nawiązaniu do sytuacji klient pyta wprost: czy Orange tak naprawdę i realnie na rynku stacjonarnym istnieje i czy kogokolwiek u siebie zatrudnia, ponieważ podejście do tematu wskazuje, że panuje tam totalny chaos. Numer zgłoszenia klienta, jeśli operator jednak chciałby się poważnie tematem zająć, to: 144228276.

źródło: informacja własna

0 0 votes
Article Rating
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Marcin

Tutaj został poruszony dosyć ciekawy i nurtujących wielu temat. Mianowicie, dlaczego w inwestycjach w ramach POPC (ale nie tylko bo przy własnych inwestycjach też się to zdarza) operatorzy tak bardzo idą po kosztach i prowadzą sieć napowietrznie ? Wręcz każda wioska, którą odwiedziłem po ukończonym projekcie POPC na sieć puszczoną po słupach energetycznych, bądź istniejących dotychczas „pomiedziowych” telekomunikacyjnych. Nie dość, że wygląda to ochydnie, jedna wielka plątanina kabli jak pajęczyna rozchodząca się w różne strony to co gorsza jest niesamowicie awaryjne takie rozwiązanie. Ja rozumiem jakby już nie było alternatywy, ale często sieć napowietrzna PON jest robiona pomimo istnienia dobrych warunków do instalacji gruntowej. Całkowity HIT odwala firma VoiceNet w Bieszczadach (również w ramach projektu POPC) prowadzą sieć stawiając własne nowe słupy wśród takiego zadrzewienia, gdzie jedno drzewo kładzie się na drugie, a po wichurach jest jeden wielki bałagan. Już wyobrażam sobie, że dostępność ich usług po każdym silniejszym wietrze będzie spadać niemalże do 0. Ja nie wiem, czy osoby decydujące jak będzie poprowadzona sieć na prawdę nie mają wyobraźni, czy rzeczywiście w grę wchodzi ogromna różnica cenowa. Niech się wypowie, ktoś ze stacjonarki, kto ma do czynienia z projektowaniem czy instalacją takich sieci. Takim sposobem to my raju sieciowego nie zbudujemy 😉