Obserwując inwestycje operatorów sieci komórkowych, których dynamika, względem pierwszych lat budowania sieci jest znacząco niższa – często zadajemy pytanie: dlaczego proces inwestycyjny toczy się tak powoli, zaś wiele stacji w ogóle nie powstaje ? Analizując informacje, spływające pod nasz adres z różnych stron, tj.:
– od przedstawicieli samorządów,
– SKO,
– klientów sieci,
– właścicieli domów wczasowych lub pensjonatów,
– mieszkańców urokliwych terenów, których wartość jest trudna do przecenienia
ale również
– przedstawicieli operatorów bądź firm podwykonawczych w zakresie realizacji inwestycji
można ocenić, że na różnym etapie realizacji inwestycji mogą zadziać się nieprzewidywalne rzeczy. Najczęstsze z nich, to uchybienia operatora/podwykonawcy w zakresie rzetelnie sporządzonej dokumentacji technicznej, począwszy od projektu stacji, przez projekt energetyczny, na ocenie wpływu na środowisko kończąc. Kolejny element, to nieprzemyślana lokalizacja, która z góry skazana jest na niepowodzenie, choć operator albo podwykonawca, odpowiedzialny za poszukiwanie miejsca na stację uparcie twierdzą, że to najlepsze miejsce z możliwych. Tym oto sposobem – czas upływa, zaś z powodów czysto realistycznych stacja się nie buduje, ponieważ od początku nie było takich szans. Następna kostka w układance, to sąsiedztwo stacji innego operatora, gdzie lokalna społeczność, nierzadko słusznie – wysuwa roszczenia przeciw budowie stacji, wskazując, że można skorzystać z infrastruktury konkurenta, choć – również jest faktem – że własna infrastruktura, to elastyczność w późniejszej rozbudowie stacji. Nowe stacje, które mają zarówno dobrze sporządzoną dokumentację, jak i poprawnie prowadzony proces inwestycyjny – przegrywają często z tzw. „rzeczywistością” również tym, że podwykonawca operatora niemal na końcowym etapie stosuje politykę siły, zamiast polityki negocjacji. Realizuje prace w nocy, przyłącza energetyczne prowadzi w sposób wątpliwy, byle były, a główny cel, to otrzymanie zapłaty, bez spojrzenia na to, co mają do powiedzenia mający uwagi mieszkańcy, którzy nie mają woli protestu za wszelką cenę, ponieważ pierwsze kroki czynią w kierunku negocjacji,czy alternatywnych rozwiązań. Sporo niepowodzeń bierze się również z niewiedzy lokalnych władz, niejednokrotnie metodą „na ślepo” wspierających tych, którzy protestują na zasadzie „nie, bo nie nie”. Takich zachowań w żadnym calu nie akceptujemy
Tytuł bieżącego wpisu, w sposób zamierzony skonstruowaliśmy w postaci pytania: „dlaczego warto protestować” ?
Przypadki, których nie raz dokumentację otrzymujemy do analiz wskazują, że protesty biorą się właśnie z uchybień operatora / podwykonawcy / lokalnych władz, o których wspominamy wyżej. Wystarczy więc do tematu podejść bardziej koncepcyjnie, przewidzieć ewentualne przeszkody wcześniej, rzeczowo i merytorycznie spojrzeć na dokumentację, w tym … niestety … prześwietlić naszego podwykonawcę, który nie raz procesowi inwestycyjnemu może przynieść więcej szkody, aniżeli pożytku. Biorąc pod uwagę inne elementy, pojawiające się podczas protestów, pośród nich występują oczywiście również takie, jak:
– sąsiedzka zazdrość o czynsz za dzierżawę lub wykup gruntu
– brak jasnej sytuacji co do własności gruntu, czego pierwotnie nikt nie zakładał lub ta wiedza wyniknęła już na etapie realizacji inwestycji. To zaś pociągnęło za sobą protest tych, co uważają, że to właśnie oni są umocowani do zawarcia umów, nie zaś ten, co tak uważał dotąd
– przekonanie, że stacja bazowa „zabija”. Wystarczy jedna plotka, nieprawidłowo wyczytana informacja i dla tzw. mas to wystarcza. Prowadzący inwestycję nie ma zaś woli wyjaśnienia problemu, rozpoczyna dyskusje od analiz formalnych, zamiast spróbować dotrzeć do protestujących w zwykły, tzw. ludzki sposób
Odnieśmy się na koniec do tytułu wpisu: czy warto protestować ?
Nie jesteśmy zwolennikami tego typu zachowań. Tym bardziej zachowań irracjonalnych, pozbawionych rzeczowych, merytorycznych argumentów. Protesty destabilizują proces budowania monolitu sieciowego i stabilnego zasięgu na danym obszarze, pozbawiając usług odpowiedniej jakości tym, którzy ich oczekują. Jak wskazują okoliczności, które napotykamy często uczestnicząc w negocjacjach – operatorzy, mimo ubolewania nad protestami – nie robią w większości nic, aby protestów unikać, a już tym bardziej – z protestującymi rzeczowo podejmować dialog. Protesty pokazują także, że często te same grupy/osoby, które protestują przeciw budowie stacji – dosłownie za moment stacją się autorami narzekań na jakość świadczonych usług. Reasumując – to właśnie jeden z głównych argumentów, które powinny padać przy prowadzonych rozmowach
Aby zaprezentować informacje, związane z protestami uczciwie – nie można pominąć jednak protesty uzasadnione. Za takie można uznać te, związane z brakiem dbałości podwykonawcy, czy operatora o właściwe przygotowanie projektów, zabieranie się za inwestycję w sposób niechlujny, z pominięciem szanowania praw osób trzecich bądź dania przykładu gdzieś w sąsiedztwie, że stacja została wybudowana w sposób nie rokujący poprawy jakości świadczonych usług. Operatorzy zapominają także, że budowa stacji, to dziś również wykorzystanie pomysłów architektonicznych. Można zatem skorzystać z imitacji drzewa, schować anteny w konstrukcji latarni, czy zrealizować inwestycję w inny sposób, aby nie „zaśmiecała” wizerunku najbliższego otoczenia. Coraz częściej nasze doświadczenia z protestami wskazują właśnie na tego typu zastrzeżenia
Czy protestów da się uniknąć ?
Wydaje się, że nie. Wpisane są bowiem od wieków w ludzką naturę. Można je jednak łagodzić, pokazywać korzyści z inwestycji, zaś przykładem wykonawstwa udowodnić, że to, co miało „oszpecać” może być … nawet ładne. Można dołożyć się z niewielkimi środkami do lokalnych budżetów i co ciekawe … inwestycjami w obszary bez dostępu do usług akcentować, że oto spora część tych, co nie mogła korzystać dotąd z internetu – będzie miała do niego dostęp
Puentując materiał, odpowiedzialnym za tworzenie prawa wskazujemy na konieczność doregulowania prawa w materii inwestycji telekomunikacyjnych. Choć wiele w tym temacie zrobiono – wydaje się, że protesty dla samych protestów również przybrały na sile i warto to zjawisko prawnie ograniczyć. Przy okazji jednak nie można pominąć konieczności stanowienia przez lokalne społeczności o sposobie realizacji inwestycji, które wokół nich powstają. Niemniej po obu stronach powinien pojawić się kompromis, dobra wola, zrozumienie wartości dostępu do usług, ale również … wyglądu tego, co nas otacza oraz potencjał, który tkwi w obiektach, który można zagospodarować, np.: właśnie latarnie, słupy kolejowej sieci trakcyjnej, kościelne wieże, gdzie anteny można zamaskować, telekomunikacyjne maszty firm energetycznych, które nierzadko wybudowano tam, gdzie dziś nikt nie oferuje dostępu do sygnału sieci komórkowej. Co istotne … coraz częściej patrzymy, jak wygląda otoczenie wokół nas, więc stacja bazowa niekoniecznie musi „straszyć”, a może wyglądać estetycznie, ładnie i z pomysłem. Może zatem w tym kierunku należy pójść i będzie to jedna z metod na ograniczenie protestów ?
Zapraszamy Czytelników i przedstawicieli operatorów do dyskusji na naszych łamach
źródło: informacja własna