RODO … a naciągacze mają się dobrze

Pomimo trybu ochrony danych osobowych oraz wejścia w życie od 25 maja zapisów regulacji szczególnej ochrony danych osobowych – nasze dane nie mają się wcale bezpiecznie. Mało tego, wydaje się, że w polskim wydaniu, to przysłowiowa “walka z wiatrakami”, na wzór walki z palaczami na autobusowych przystankach, na balkonach, czy przy przejściu dla pieszych. Po prostu sama kultura, to dla pewnej grupy wciąż słowo, istniejące w książkach. Tymczasem wyegzekwować się zasadniczo da niewiele, bo jakoś od pokoleń przywykliśmy, że na stosowanie prawa jesteśmy krnąbrni. Jak informują nas Czytelnicy – zapisy RODO i marketing medialny nowych regulacji o ochronie danych wcale nie zniechęca naciągaczy wszelkiej maści. Oto wciąż otrzymujemy telefony i SMSy przedstawicieli firm, trudniących się sprzedażą garnków, kosmetyków, medykamentów, czy instrumentów medycznych oraz … ubezpieczeń, które można odzyskać po wypadku. Podczas przychodzącego połączenia dowiadujemy się, że właśnie szczęśliwie wylosował nasz numer komputer albo właśnie trafiła się okazja i … dziwnym trafem, ten sam komputer “posiadł wiedzę”, że mieszkamy w mieście “X” i w okolicy punktu “Y”. Na pytanie, skąd Pani / Pan posiada nasz numer telefonu i dane adresowe – powtarzane jest, jak mantra, że przecież, to żadna wiedze, bo losowo, bo komputer, bo widocznie przypadek. Na stwierdzenie, że przecież jest RODO, że przecież trzeba wyrazić zgodę na udostępnienie i przetwarzanie danych druga strona uporczywie zmusza nas do wyrażenia woli przyjścia na spotkanie lub umówienia wizyty na uzgodnienie sposobu odzyskania ubezpieczenia, jakby nie słuchając, co w ogóle mamy do powiedzenia. A jak ma się do tego polska rzeczywistość ? Ano … iście po polsku. GIODO przyjmuje zgłoszenia od tych, co posiadają certyfikowany podpis elektroniczny i naruszenie danych zgłoszą przez ePUAP, Ministerstwo Cyfryzacji – niby tak, ale w sumie nie, bo to nie ono przyjmuje takie zgłoszenia, UOKiK … to przecież nie sprawa konsumencka i nie zbiorowe naruszenie interesów konsumentów. Oczywiście, można udać się na policję lub do prokuratury, podając numer telefonu, który nas nęka niechcianymi, niezamawianymi treściami, ale i te organy traktują zgłaszającego, jak intruza. Co zatem pozostaje … ? Tzw.: “Anielska Cierpliwość”, wrzucanie numerów nękających na listę spamu i … liczenie na to, że wreszcie zaczniemy mieszkać w cywilizowanym Państwie, gdzie jak wprowadza się jakieś regulacje, to się dopasowuje je również do wiedzy,  czasu i możliwości tzw. przeciętnego obywatela. Przy czym pokazuje się, że dla przykładu palacz na przystanku lub balkonie zostanie za swoje lekceważące działanie wobec innych ukarany mandatem, że namiętnie “gadający” przez komórkę (przy uchu) kierowca, wykonujący manewr skrętu i stwarzający szczególne niebezpieczeństwo w ruchu drogowym nie pozostanie bez odpowiedzialności, wreszcie sama policja na drodze zacznie dawać wzór, i nie będzie podczas kontroli drogowej stawać tak, żeby przeszkadzać poruszać się innym, jednocześnie pozostawiając otwarte drzwi radiowozu od strony kierowcy, żeby dodatkowo utrudnić manewr omijania. Powracając do RODO – ponieważ regulacje są świeże – liczymy na zmiany. Takie zmiany, które właśnie ukrócą niesamowite okazje i te jedyne …, które właśnie już nigdy się nie powtórzą, a nasz numer wyczaruje inteligentny komputer, który wie, że mieszkamy tuż obok miejsca prezentacji

źródło: informacja własna